Bielskowa ma nowego antybohatera, to 26-letni Wojciech Grochowicz, który pod wpływem środków odurzających, prawdopodobnie popularnej ostatnio marihuany z domieszką dopalaczy, ukradł wóz strażacki. Mężczyzna zeznał, że działał w obronie własnej, ponieważ goniła go agresywna grupa... karłów-ninja i był to jedyny sposób ratunku.

Wojciech nie uciekł daleko, kierowanie tak wielką maszyną przerosło jego możliwości. Zatrzymał się na latarni zaledwie kilkadziesiąt metrów dalej.

Policja pojawiła się na miejscu po kwadransie i ujęła sprawcę, który przez cały ten czas próbował podważyć studzienkę kanalizacyjną, aby ukryć się w środku.

Komenda miejska wydała krótkie oświadczenie, że zatrzymany nie stawiał oporu, wręcz cieszył się na widok funkcjonariuszy. Na miejscu złożył obszerne wyjaśnienia. - Nic więcej na obecnym etapie postępowania nie mogę dodać - ucina rzecznik komendy.

Dziennikarzom telewizyjnym udało się jednak dotrzeć do kopii złożonych zeznań. Wojciech stwierdził, że do kradzieży zmusiła go grupa karłów przebranych w stroje ninja, która dysponowała wyszukaną azjatycką bronią i chciała jego śmierci. Wszedł do wozu tylko dlatego, że drzwi były otwarte, a wydawało mu się, że tam go nie dosięgną. Miał ruszyć ponieważ zauważył, że agresorzy zaczynają wdrapywać się do kabiny.

O dziwo zestawienie opisu mężczyzny z relacjami świadków pokrywa się, jednak halucynacje odegrały tu wielką rolę. Karłami w rzeczywistości była grupka dzieci rozdająca ulotki, natomiast do kabiny auta dobijał się strażak, który chciał wyjaśnić sytuację z niespodziewanym intruzem.

Sprawa znajdzie swój finał w sądzie. Prokuratura postawiła zarzuty kradzieży samochodu i utrudniania pracy służbom publicznym. Mężczyźnie grozi kara do 5 lat pozbawienia wolności. Nie wyklucza się rozszerzenia zarzutów.